(archiwum 13 listopada 2009)
Tutaj http://polskalokalna.pl/wiadomosci/lodzkie/lodz/news/piotrkowska-umiera,1395058,3322 przeczytałem, jak to klienci pubów, restauracji i sklepów z ulicy Piotrkowskiej w Łodzi przejmowani są przez "galerie" i "centra" znajdujące się poza obrębem tego reprezentacyjnego deptaka.
W Kielcach ma miejsce podobna sytuacja. To oczywiście normalna kolej rzeczy. Do miasta wchodzą nowe sieci handlowe, kapitał, który inwestuje w korzystniejsze z jego punktu widzenia rozwiązania (oszczędność, dzięki zebraniu ponad setki sklepów i restauracji pod jednym dachem - vide "Galeria Korona Kielce") i nie ma się czemu dziwić, bo to daje oszczędności, czyli to, czego potrzebujemy na większą skalę.
[Przypominam, że oszczędności jednego przedsiębiorcy, to pozornie utrata miejsc pracy innego przedsiębiorcy, ale w efekcie stworzenie dużo lepszych miejsc pracy tego, który te oszczędności zaoferuje. Stąd, rynek jest najlepszym regulatorem!]
Przestrzegam przed ewentualnym "ratowaniem" przedsiębiorców z Sienkiewki, gdy sytuacja u nas stanie się dla nich podbramkowa. Dlaczego nie można ich zasypywać jakimiś "dotacjami", czy "wsparciem" z samorządu, bo to oni powinni ruszyć głową i postarać się, żeby przyciągnąć klientów lub przenieść się tam, gdzie ci klienci migrują. Do tego, niesprawiedliwe jest, żeby jeden podatnik dotował drugiego, tylko dlatego, że jego klienci zmienili przyzwyczajenia i kupują u trzeciego.
Normalny, rynkowy efekt zmian będzie taki, że z roku na rok klientów z Sienkiewki będzie ubywać, dzięki czemu i prywatni właściciele lokali i miasto będą musieli obniżyć ceny wynajmu, żeby z kolei ich klienci - handlowcy - nie uciekli do "galerii". Typowy system naczyń połączonych, który bardzo dobrze się sprawdza bez ingerencji z zewnątrz.
Rafał Wolski